Autor |
Wiadomość |
Bartezz |
Wysłany: Temat postu: |
|
JA żaruje...szczerze nie wiem spytajcie głównego Administratora czyli Pieczare on tu dowodzi wszystkimi |
|
|
paulusia91 |
Wysłany: Temat postu: |
|
No to ciekawe kto ten spokój i pożądek psuje :/:/ |
|
|
Bartezz |
Wysłany: Temat postu: |
|
No teraz wiem...ale dobra skończmy temat bo to już jest trzecia afera na tym forum a to forum zosatło założone dla wszystkich tylko, że na nim ma panować spokój i porządek |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Ale teraz już wiesz |
|
|
Bartezz |
Wysłany: Temat postu: |
|
Ja na początku nie wiedziąłem że Aayla to ty jesteś Martyna, albo że Sztyneczka to Gosia. |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Tylko, że wszyscy wiedzą, że to my. W tym różnica. |
|
|
Yoh Asakura |
Wysłany: Temat postu: |
|
Cytat: | Nigdy nie podają imienia bo się cykają. Są bardzo fałszywi. Zazdroszczą innym dlatego ich krytykują. Są gorsi i muszą sie wyładować na lepszych od siebie |
Gosia to dlaczego ty masz Nick Szatyneczka, martyna Aayla. To raczej nie zależ od Nicku tylko od bardziej od Jego nastawienia do danych osób. |
|
|
Bartezz |
Wysłany: Temat postu: |
|
Co Łeeee to nie jest Marcin i tyle ale ja wam i tak nie powiem ponieważ Aayla nie powiedziła kto to jest Sara |
|
|
paulusia91 |
Wysłany: Temat postu: |
|
Łeeee ;(;( |
|
|
Bartezz |
Wysłany: Temat postu: |
|
Źle |
|
|
paulusia91 |
Wysłany: Temat postu: |
|
Marcinem Grzymałą-Bittnerem ?? |
|
|
Bartezz |
Wysłany: Temat postu: |
|
No to kim jest ???: |
|
|
paulusia91 |
Wysłany: Temat postu: |
|
No ja chyba też wiem.... |
|
|
Bartezz |
Wysłany: Temat postu: |
|
Ja wiem kim ta osoba jest |
|
|
Szatyneczka |
Wysłany: Temat postu: |
|
Martyna nawet nie pros żeby ktoś taki sie przysnał bo napewno się nie przyzna. Tacy ludzie tylko umieja obgadywać i krytykować innych pod nickiem. Nigdy nie podają imienia bo się cykają. Są bardzo fałszywi. Zazdroszczą innym dlatego ich krytykują. Są gorsi i muszą sie wyładować na lepszych od siebie |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
poprawka: Obi-Wana.
Może powiesz kim jesteś?? Jeśli się oczywiście nie boisz.... |
|
|
MarianoItaliano |
Wysłany: Temat postu: |
|
nie no naprawde jesteś nawedzona aayla...lol nie no opowiadanka napisane przez Obi-Łan To zrobi też są jakieś dziwne... może po prtostu wtedy akurat tabletek nie zażyłaś... |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Następnego dnia....
Dragon otworzył oczy i przekręcił się na drugi bok. Eylin nadal słodko spała. Postanowił pomedytować oraz przygotować się do podróży, która go jeszcze dzisiaj czekała.Wstał z łóżka, ubrał się i wyszedł z pokoju. Znalazł się w pokoju gościnnym. Podszedł do przeciwległej ściany i usiadł na podłodze. Zanim zaczął medytować z pokoju wyszła jego córka- Mary. Była ubrana w ubiór Jedi-buty do kolan, jasne spodnie i bluza, miecz Jedi przypięty do skórkowego paska. Miała też na sobie ciemny płaszcz. Dragon patrzył na nią z dumą. Dopiero teraz uświadomił sobie, że ma córkę padawankę Jedi. Zawsze ją zaniedbywał. Mary zauważyła go i stanęła w miejscu.
-Chodź do mnie, Mary.
Córka posłuchała ojca i siadła koło niego. Także przygotowywała się do medytacji, lecz przeszkodził jej Dragon.
-Dokąd się wybierałaś??
-Szłam do Sagera.
-To Twój chłopak??
-Tato, nie chcę o tym rozmawiać.
-Dobrze. Ale to Twój chłopak?
-Tato!
-Dobrze, dobrze.
Nastało milczenie, które ponownie przerwał mężczyzna.
-Mam Ci coś ważnego do powiedzienia.
-Słucham??
-Lecę dzisiaj uratować Aaylę.
Mary zaskoczona spojrzała na ojca.
-Naprawdę??
-Tak.
-Tak się cieszę!- powiedziała i uścisnęła Dragona.
-Idę powiedzieć o tym Sagerowi.
Mary szybko wstała i zrobiła parę kroków, gdy nagle zatrzymała się. Odwróciła się do ojca.
-Kocham cię, tato.
-Ja ciebie też, córeczko.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i wyszła z mieszkania. Dragon skupił się na medytowaniu. |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Dragon wrócił do swojego mieszkania. Zauważył Eylin, która medytowała. Nie chciał jej przerywać, więc siadł koło niej i też zaczął medytować. Siedzieli tak przez kilka godzin. Dragon przestał medytować. Podniósł wzrok na kanape i spostrzegł siedzącą tam swoją żonę, która przyglądała mu się. Wstał z podłogi. Siadł koło Eylin i ją przytulił do siebie.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też, Dragonie.
Dragon poczuł smutek.
-Muszę Ci coś powiedzieć.
-Tak?
-Jutro lecę uratować Aaylę.
Mężczyzna spodziewał się kłótni i sprzeciwów. Jednak żona go zaskoczyła.
-Uważaj na siebie.
Dragon się zdziwił i spojrzał na Eylin.
-Wierzę, że ją uratujesz. Już czas.
Mistrz nie wiedział co powiedzieć. Dlatego przytulił jeszcze mocnej żonę i pocałował ją w czoło.
Nagle do domu weszła Mary. Niosła stos książek. Miała na sobie niebiesko-czarną spódnice i czarną koszulkę na ramiączkach.
-Co ty się tak wystroiłaś??
-Zawsze tak chodze po lekcjach. Nie zauważyłeś??- Mary zrobiła kwaśną minę.
-Możliwe.
-Idę do pokoju się uczyć.
-Dobra-powiedziała Eylin.
Mary ruszyła do drzwi po prawej stronie i ukryła się w pokoju.
-Kiedy jej powiesz o swoich planach??-spytała się kobieta.
-Jutro. Niech się prześpi w niewiedzy.
-Jak uważasz-powiedziała Eylin. Wstała i poszła do kuchni robić obiad.
Dragon czuł radość, że jego żona poprała go. Myślał co się dzieje z Aaylą w obecnej chwili i cieszył się w duszy, że jutro ją zobaczy. |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Dzień po wypoczynku i spędzenia czasu z rodziną Dragon, Diablo i Asim poszli do gabinetu Obi-Wana, ponieważ ich wzywał. Spotkali się na schodach, gdzie ruszyli razem do wyznaczonego miejsca. Szli przez korytarz i rozmowiali o ostatnich dwóch latach. Opowiadali o okrucieństwie ze strony Sithów. Po dotarciu do gabinetu mistrza Obi-Wana weszli tam i zobaczyli siedzącego mężczyznę za biurkiem, który siedział nad papierami. Miał na nosie okulary. Kiedy goście weszli spojrzał na nich i przestał pisać. Wstał z krzesła.
-Witajcie!
-Witaj, mistrzu Obi-Wanie!- powiedzieli.
-Jak misja?? Wszysytko w porządku?? Są jakieś większe obrażenia??
-Misja spełniona. Zginęło tylko kilku klonów i mamy drobne obrażenia statku.
-Bardzo się cieszę. Dobrze się spisaliście. Padawanie- zwrócił się do Asima- przeszedłeś pierwszy test. Oby tak dalej i niedługo zostaniesz mistrzem. Cały Zakon jest z ciebie dumny.
-Dziękuję, Mistrzu.
-A teraz idzcie dalej odpoczywać. Jeszcze raz dziękuję. Niech Moc będzie z Wami!
-I z Tobą też!- powiedział Diablo i wyszedł wraz z uczniem z pomieszczenia.
Dragon się nie ruszył z miejsca. Patrzył tylko na Obi-wana z pytającym wzrokiem. Radny wiedział do czego zmierza owy mężczyzna. Dragon zrobił krok do przodu i się zaczymał.
-Mistrzu Obi-Wanie, mogę się o coś spytać?
-Czy to ma jakiś związek z Aaylą??
-Tak.
-Nic o niej nie wiemy. Nie mamy wieści.
Dragon spuścił wzrok na podłogę i nie miał zamiaru się odezwać. Czuł smutek icierpienie w sercu, lecz nagle jego przemyślenia przerwał głos Obi-wana.
-Tak mi przykro.
-Wiem.
-Idz do Eylin i Mary. Odpocznij. Żegnaj i Niech Moc będzie z Tobą.
-Nawzajem.
Mężczyzna kroczył do drzwi, aż nagle do pokoju wbiegł młody człowiek. Był zmęczony od biegania i ledwo oddychał. Dragon rozpoznał chłopaka. Był to Sadek. Dragon całkiem zapomniał o nim. Spojrzał na niego i zauważył w jeo oczach rozpacz.
-Mistrzu, muszę z tobą porozmawiać.
-Wyjdzmy.
Obi-Wan przyglądał się tej scenie z zaciekawieniem. Nie wiedział co wiązało chłopaka z Aaylą.
-Żegnam!- Dragon pożegnał znowu mistrza Obi-Wana i wyszedł z Sadkiem na zewnątrz.
-Chodź za mną-rozkazał chłopakowi.
Obaj ruszyli korytarzem, przez który Dragon przechodził wiele razy z Aaylą- swoją padawanką. Kierował się do pustego pokoju na końcu holu. Otworzył drzwi i wepchał tam Sadka, a potem sam wszedł. Zamknął drzwi. Stanął koło okna i przyglądał się ogrodowi. Czuł na sobie wzrok chłopaka, ale nie chciał na niego patrzeć. Wreszcie się odezwał.
-Co chcesz??
-Chodzi o Aaylę...
-Tak??
-Muszę po nią lecieć.
-Nie możesz.
-Dlaczego?
-To niebezpieczne.
Sadek nie wiedział co powiedzieć. Czekał, aż mistrz się odezwie. Nareszcie się doczekał.
-Jutro po nią polece.
-A ja z....
-Sam!- przerwał mu Dragon.
-To co ja mam robić?? Nie mogę już siedzieć bezczynnie w Akademii. Muszę jej pomóc.
-Pomożesz jeśli tu zostaniesz i pozwolisz mi działać.
-Nie mogę...
-Musisz!- powiedział Dragon i odwrócił się do chłopaka.- Nie masz innego wyjścia.
Sadek patrzył na mężczyznę ze smutkiem w oczach.
-Masz tu zostać. Żegnaj!
Dragon ruszył do drzwi. Jednak zatrzymał się przed nimi i się odezwał:
-Niedługo wrócę z Aaylą.
Powiedziawszy to wyszedł z pomieszczenia. Sadek został sam w pokoju patrząc na drzwi i myślać o tej rozmowie. |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Dragon nie umiał pojąć jak Obi-Wan mógł pozostwić Aaylę na pastę losu i co gorsza Sithów. Wiedział, że nie może się mu przeciw stawić, bo było by jeszcze gorzej niż jest. Czuł w sercu ucisk, który czuł ostatnio podczas ucieczki z dziewczyną ze statku jej rodziców. Miał świadomość, że robi źle, lecz nie mógł nic wsurać. Czuł się bezradny. Miał dziwne przeczucie, że Aayla nie mogła przejść na Ciemną Stronę Mocy... Przynajmniej tak chciał, aby było.
Szedł teraz na statek, przed którym stał Diablo i jego uczeń- Asim. Diablo był to starszy szatyn z ciemnymi oczami. Miał małe zmarszczki i spod skóry na ręka było mu widać żyły. Dragon bardzo go szanował za jego spokój i dowcipy. Zawsze razem jeżdzili ze swoimi uczniami na różne misje. Na Diablu można było polegać. Był bardzo mądry i utalentowany. Za to Asim był w wieku Aayli. Miał niebiesko-zielone oczy i blond włosy. Dragon widział go często ze swoją padawanką oraz w swoim mieszakniu, kiedy chłopak przychodził w odwiedziny do Aayli.
Mistrz podszedł do rozmawiających mężczyzn, którzy odwrócili głowy w jego kierunku i przywitali się.
-Witaj, Dragon.
-Witajcie.
-Dzień dobrzy, mistrzu Dragonie-powiedział Asim.
-Co u Ciebie słychać stary przyjacielu?
-Jakoś leci- odpowiedział mu Diablo.- Słyszałem o Twojej padawance. Tak mi przykro. Wiem jak się musisz czuć. Ale nie martw się. Aayla jeszcze do nas wróci.-Pocieszył go i wszedł na pokład statku. Asim i Dragon ruszyli za nim.
Dwa lata później
Dragon powrócił do domu ze swoimi towarzyszami. Podróż była wyczerpująca. Przez całe dwa lata walczyli na Minoun w pocie czoła z Sihtami. Mężczyzna nigdy nie miał ochoty się poddać. Walczył do końca, aż wygrali. Bitwa rozegrała się w dżungli. Nie było tam dużo jedzenia i picia, ale jakoś trzeba było przetrać. Dragon przedzirał się przez liście, krzaki, gałęzie, drzewa. Chodził przed błota i bagna. Był ciągle brudny, zmęczony i wyczerpany. Jednak przetrwał tę próbę. Te dwa lata były dla niego męczarnią. Jedyną myślą, która potrzymywała go przy życiu była troska o rodzinę. Nie mógł ich zostawić i umrzeć. Chciał jeszcze kiedyś przytulić i pocałować Eylin, pobawić się z Mary. No i oczywiście uratować Aaylę. A może ona już wróciła na Jasną Stronę Mocy? Dragon się nad tym pytanie zastanawiał każdego dnia. Może dziewczyna wybaczyła mu wszystko i wróciła na drogę rozsądku. Mistrzowi brakowało rozmów i pouczeń Aayli. Tak bardzo tęsknił za rodziną.
Podczas drogi powrotnej czuł się szczęśliwy, że po tak długiej nieobecności zobaczy Eylin, Mary, przyjaciół i Akademię Jedi. Miał na ciele zadrapania, siniaki i głęboką ranę na ramieniu, ale nie zawracał sobie tym głowy. Był wniebowzięty zwycięstwem nad Sithami na Minour, lecz wiedział, że to nie zakończyło walki z Ciemną Stroną Mocy. W galaktyce było jeszcze wielu Sithów. |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
-Nie możesz lecieć!- krzyczała Eylin.
-Muszę! Muszę ratować Aaylę póki nie jest za późno!
-O czym ty mówisz??
-Powiedziałem jej o wszystkim.
-Jak to??
-Spotkałem Dicdixa. Zaczął mówić o dawnych czasach. Musiałem jej o tym powiedzieć.
Eylin opuściła wzrok. Po kilku minutach powiedziała:
-Starciliśmy ją.
-Nie mów tak!
-Nie rozumiesz?? Nie wróciła z Tobą, więc przeszła na ciemną stronę albo co gorsza umarła. Nic nie możemy już zrobić...
-Lece po nią.
-Nie możesz!
-Muszę! Jest moją uczennicą. Jej rodzice powierzyli mi opiekę nad nią.
Eylin patrzyła na męża ze złością i troską. Wiedziała, że i tak mężczyzna zrobi co uważa, więc nie próbowała mu się przeciwstawić.
Dragon szedł koło żony przez korytarz wiodący do gabinetu mistrza Obi-Wana. Żadno z nich się nie odzywało. Po dotarciu na miejsce zapukali do drzwi i weszli do środka. Obok okien stał Obi-Wan. Nie odwracając się do swoich gości powiedział:
-Nie możesz jechać na pomoc swojej uczennicy.
-CO?!
-Musimy czekać.
-Nie mamy czasu!
-Proszę o spokój mistrzu Dragonie.
-Jak mogę być spokojny, jeśli Aayla jest z Sithami??
-Nic nie możemy na to poradzić. Ona sama musi się nawrócić. A teraz wysyłam Cię na inną misję. Masz lecieć z mistrzem Diablem i jego uczniem na Minoun, aby zdobyć sojuszników.
-Ale...
-Żadnych ale. Zrozumiałeś?
-Tak.
-Miłej drogi. Niech Moc będzie z Tobą!
-Niech Moc będzie z Tobą! |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Rozdział IX
Aayla i Dragon wylądowali na miejscu. Rozejrzeli się i wyszli ze statku. Nigdzie nie było widać czegoś podejrzanego. Oboje się trochę uspokoili. Zrobili pare kroków. Przed nimi stanęło dwóch Sithów. Jeden miał czerwone oczy, a drugi czarne. Oboje mieli na sobie czarne długie płaszcze. Zbliżali się coraz bardziej do Jedi, którzy dopiero przed chwilką wylądowali na tej planecie. Aayla pierwszy raz zobaczyła z bliska Sitha. Zawsze słyszała tylko opowieści o nich. Wiedziała z nich, że dwaj osobnicy są bardzo niebezpieczni i trzeba zachować spokój jak przystało na Jedi. Zerknęła na Dragona. Spostrzegła się, że trzyma on jedną ręko za pas, przy którym był zaczepiony miecz świetlny. Dwie postacie były już bardzo blisko.
-Dawno się nie widzieliśmy-odezwał się jeden z nich.
-Szkoda, że nas zdradziłeś. Bardzo szkoda. Gdybyś tego nie zrobił to nie musiałbyś teraz umierać z naszych rąk, stary przyjacielu-powiedział drugi.
-Nikt tego nie wie.
-Mylisz się, Dragonie.
Dragon patrzył na nich ze spokojem. Aayla nie wiedziała o czym oni wszyscy mówili.
-Już dawno byś nie żył. Tak się zastanawiałem przez te wszystkie lata jak udało Ci się uciec ze statku swoich przyjaciół. Możesz mi powiedzieć??
Jedi nic nie mówił. Dziewczyna co chwilę patrzyła to na mistrza to na Sitha.
-O czym on mówi??-spytała się Aayla.
-O niczym.
-A to pewnie twoja mała przyjaciółka i uczennica- Sith spojrzał na dziewczynę.- Ona nic nie wie?? Nie powiedziałeś jej??
-O czym??- zdziwiła się Aayla.
-Nie ważne. Porozmawiamy o tym w innym miejscu i o innej porze.
-Jak długo będziesz przed nią ukrywał całą prawdę??
-Jaką prawdę?? Dragon o co chodzi??
-Dragon, powiedz jej. Nie bój się.
-O co chodzi??-dopytywała się Aayla.
Mężczyzna spojrzał na dziewczynę. Zauważył u niej zdenerwowanie i zniecierpliwienie. Jedi nic nie mówił.
-Powiedz jej, że byłeś kiedyś na ciemnej stronie Mocy.
-Co?? To niemożliwe! Dragon powiedz, że to nie prawda. Proszę. Powiedz to!
-Chciałem ci o tym powiedzieć dzisiaj po kolacji. Jeśli muszę zrobić to wcześniej to dobrze.
Aayla patrzyła na Dragona, który odwrócił wzrok.
-Jak jeszcze się nie urodziłaś to byłem Sithiem. Mordowałem ludzi, służyłem Lordowi.
-Nie, nie. To niemożliwe! Ty byś nikogo nie skrzywdził....
-Nie wiedziałem czego chcę od życia, aż spotkałem Twoich rodziców.
-Co oni mają z tym wspólnego??
-Pomogli mi przejść na jasną stronę Mocy. Pomogli mi. Stali się moimi przyjaciółmi. Wtedy ty się urodziłaś. Nie chciałem ich narażać, więc ukrwałem się przed Sithami na jednej z planet. Kiedy miałaś 4 lata spotkałem ponownie Twoich rodziców, którzy zabrali mnie ze sobą na statek. Wiedzieli, że zaatakują nas Sithowie, ale i tak mi pomogli. Pewnej nocy lecieliśmy stakiem, gdy stało się najgorsze. Lina i Tom kazali mi ciebie wziąźć i polecieć na Yensow, gdzie miałaś chodzić do Akademii Jedi.
-I tak po prostu ich zostawiłeś??!!!!- krzyknęła zagniewana Aayla. Miała łzy w oczach i nie mogła uwierzyć w to co usłyszała.
-Nie chciałem, ale musiałem spełnić ich polecenie.
Nastała cisza. Dziewczyna spojrzała na Sithów, którzy przysłuchiwali się całej scenie. Czuła nienawiść do nich i swojego mistrza. Przez Dragona umarli jej rodzice. Nie są przy niej w najtrudniejszych chwilach w jej życiu. Nie może im powiedzieć o Sadku, o tym co czuje. Przez moment przeszła jej myśl zabicia trzech mężczyzn. Lecz się powstrzymała.
-Kto jeszcze wiedział o tym??
-Obi-Wan i Eylin.
-Obi-Wan??
-Tak... Pamiętasz jak Ci się przyśniło, że walczymy z Sithami przed Akademią?? Powiedziałaś, że mówiliśmy o okropnej przeszłości, o której nie miałaś pojęcia. Poszłaś wtedy spytać się mistrza Obi-Wana czy wie o co chodzi. Obiecał mi, że nie powie Ci o niczym, aż sam tego nie zrobię. I dotrzymał obietnicy. Od dawna planowałem poruszyć te tematy w Twoje 18 urodziny.
-I tak się stało.
-Nie miałem innego wyjścia. Musiałem Cię chronić.
-Chronić mnie czy może siebie???!!- krzyknęła Aayla.
Dragon nie odpowiedział.
-Nie nawidzę Cię!!!- ponownie krzyknęła dziewczyna.- Zabiłeś moich rodziców!!!
-Rozumiem, że masz do mnie pretensje, ale ale nie mów tak. Jedi nie może nie nawidzieć innych.
-Już nie jestem Jedi!!
-Nie mów tak!
-Zabiję Cię!- krzyczała Aayla.
-Do zobaczenia- powiedział jeden z Sithów i strzelił do Dragona, który stracił przytomność po upadku na podłogę.
Dragon obudził się w pokoju leczniczym w Akademii Jedi na Yensow. Szybko się rozejrzał. Zobaczył śpiącą w kącie Eylin.
-Eylin! Eylin! Co się stało??
Jego żona otworzyła oczy i ubierającego Dragona.
-Połóż się!
-Gdzie jest Aayla??? Gdzie ona jest???
-Nie ma jej w Akademii. Nie przyleciała z Tobą.
Dragon przestał się ubierać i spojrzał na żonę.
-Nie! |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Dragon i Aayla weszli do mieszkania. Czekały na nich przy drzwiach Eylin i Mary. Powitały ich serdecznie i kazały opowiadać o co chodziło radzie.
-Musimy natychmiast pojechać na Pluonit. Atakują tam Sithowie, a my musimy ich powstrzymać.
-Czy to ma coś wspólnego z tamtym czasem??- spytała się męża Eylin.
-Tak, ale nie mówmy o tym. Aayla zbieramy się.
-Dobrze.
Cała czwórka podniosła się z kanapy. Eylin mocno przytuliła swojego męża, a potem Aaylę.
-Trzymajcie się!
Padawanka podeszła do Mary. Spojrzała na nią i ujrzała w jej oczach łzy.
-Nie martw się. Niedługo wrócimy. Może nawet dzisiaj.
Mary przytuliła się do dziewczyny i zaczęła popłakiwać.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. Opiekuj się Eylin.
-Nie ma sprawy.
-Powodzenia Aayla-powiedziała kobieta i uścisnęła padawankę.
-Aayla! Szybciej!
-Idę.
Szli przez wiosenny ogród pokryty zieloną trawą i pięknymi kwiatami. Drzewa zakwitły. Jeziorko było błękitne oraz przezroczyste. Ulubione drzewo Aayli i Sadka było porośnięte dużymi liśćmi, czerwonymi płatkami kwiatów i zielonymi wieńcami. Widok był zdumiewająco piękny. Taki właśnie ogród pamiętała dziewczyna z przyjazdu do Akademii. Z całego serca kochała to miejsce. Przyrzekła sobie, że nie opuści Yensow. Wiedziała, że to jej miejsce w galaktyce. Tu właśnie chciała się ożenić, urodzić dzieci i kształcić je na wspaniałych Jedi. Pragnęła pozostać tutaj z Sadkiem, Dragonem, Eylin, Mary i z innymi, których kochała. Aayla przyglądała się krajobrazowi i szła w kierunku statku, który stał na uboczu. Miała już podbiec do Dragona, gdy usłyszała męski głos. Odwróciła głowę w prawo i zobaczyła Sadka, który zmierzał do niej. Był zmartwiony oraz spocony.
-Podobno lecicie na misje.
-Tak.
-Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś??
-Nie miałam czasu. Przepraszam, ale Dragon kazał mi od razu iść do statku...
-Dobra, nie tłumacz się już.
Aayla spojrzała na niego z niewinnym wzrokiem. Zobaczyła w jego oczach troskę.
-Kocham Cię-powiedziała Aayla.
-Ja Ciebie też. Uwarzaj na siebie.
Pocałowali się i dziewczyna ruszyła do mistrza. |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
-Wzywa nas rada- powiedział Dragon.
-Po co??
-Nie wiem. Chodź to się przekonamy.
Oboje poszli do gabinetu mistrza Obi-Wana. Czekała tam na nich cała rada składająca się z 6 osób. Wszyscy spojrzeli na gości.
-Proszę, siadajcie-zaproponował Obi.
Aayla chciała zrobić krok do przodu, gdy usłyszała głos swojego opiekuna:
-Postoimy.
Dziewczyna zrobiła zdziwioną minę. Dragon nigdy nie odmawiał gościnności.
-Co się stało??- zapytał.
-Musicie natychmiast lecieć na Pluonit.
-Po co??
-Atakują nas Sithowie. Musimy ich powstrzymać, aby ocalić ludzi, którzy zamieszkują tą planetę.
-Dlaczego właśnie my??-spytał się Dragon.
-Rada sądzi, że jesteście najodpowiednijszymi osobami do tej misji. Chyba wiesz dlaczego??
-Domyślam się.
Mistrz spojrzał na swoją uczennicę, która z zaciekawieniem przyglądała się tej rozmowie. Nagle spojrzała na niego z pytającym wzrokiem. Wiedział, że nie nadszedł jeszcze czas, aby jej to wszystko wyjaśnić. Odwrócił się do rady i oznajmił:
-Wsiadamy do statku i zaraz ruszamy.
-NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI!-powiedział Obi-Wan.
Dragon i Aayla wyszli z pokoju pozostawiając w nim członków rady Jedi.
Mistrz i uczennica szli przez długi korytarz, którym Aayla przechodziła rzadko, ponieważ nie lubiła tego miejsca z powodu panującego tam smutku. Co chwile patrzyła na swojego opiekuna, lecz on nie zwracał na nią uwagi. Dziewczyna czuła, że coś ukrywa przed nią i nie ma zamiaru jej o tym powiedzieć w najbliższym czasie. Padawanka zastanawiała się co powiedzieć, ale miała pomysłu. Nie chciała się spytać w prost o co chodzi, bo się bała, że Dragon źle zaaraguje. Nareszcie się odezwała:
-Co miał na myśli Obi-Wan??
-Mistrz Obi-Wan.
-Mistrz Obi-Wan...
-Nie mam ochoty rozmawiać. Musimy szybko polecieć na planetę, którą nam wskazano.
-Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?? Nie ufasz mi??
-Nie chodzi o to. Nie mogę Ci narazie powiedzieć. Dowiesz się wkrótce. Bądź cierpliwa.
-Nie mogę! Martwię się o ciebie.
-Nie ma o co.
-Jesteś moim mistrzem i przyjacielem. Zależy mi na Tobie. Nie wybaczę sobie, gdy coś ci się stanie...
-Nie stanie. Nie bój się.
-Chciałabym...
-Bądź optymistką.
-Staram się.
-A teraz uśmiechnij się i chodź.
Oboje w milczeniu ruszyli dalej.
http://www.loresdelsith.net/biblioteca/comics/bin/dok06.jpg |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Jakby mi się nie chciało to bym nie pisała
Jak wiem to pewnie nie przeczytałaś, bo ci się nie chciało ;/ |
|
|
Szatyneczka |
Wysłany: Temat postu: |
|
Chce ci się to wszystko pisać?? Martyna |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
-Cicho.
Aayla i Mary skradały się do pokoju.
-Cicho, bo ich obudzimy.
Wreszcie dotarły do drzwi i weszły do środka. Zdjęły buty i położyły się.
-Co się zdarzyło??
-Pogodziliśmy się-odpowiedziała Aayla.
-Ale....
-Nie pytaj mnie tylko idź spać. Rano musimy wstać.
Mary odwróciła się na drugą stronę i zasnęła. Aayla długo leżała na plecach patrząc w sufit i myśląc o nocy. Po dwóch godzinach rozmyślania padawanka szepnęła przyjaciółce do ucha:
-Dzięki.
I zamknęła oczy.
O świcie do pokoju dziewczyn weszli Dragon z Eylin. Nieśli paczkę owiniętą kolorowym papierem. Mary zauważyła ich przyjście i zaczęła trącać łokciem Aaylę.
-Co??
-Obudź się.
-Po co??? Dopiero świt.
-Wszystkiego najlepszego!- krzyknęło małżeństwo.
Aayla oparła się łokciami o łóżko. Dziewczyna nie miała uczesanych włosów i była zaspana. Ledwo zauważyła swoich gości i przyjaciółkę.
-Dzięki- odparła i próbowała usiąść.
Dragon z żoną podeszli do niej i wręczyli jej pakunek.
-Co to??
-Otwórz.
Padawanka rozdarła papier i otworzyła pudełko. Na samym dole leżał klinga od miecza świetlnego. Aayla wzięła go do ręki.
-Przecież to mój miecz świetlny.
-Wykonany własnoręcznie przez Ciebie-powiedział mężczyzna.
-Sądziłam, że go zgubiłam.
-Podczas porządków znalazłam miecz pod szafką-rzekła Eylin.
-Wielkie dzięki.
Aayla przytuliła swoich opiekunów.
-A teraz chodźcie na śniadanie.
Małżeństwo wyszło z pokoju, a obje dziewczyny zaczęły się szybko ubierać.
-Nie zapomnij o dzisiejszej kolacji-powiedziała Eylin.
-Dobrze-odpowiedziała padawanka.
-Idziemy dzisiaj do stołówki.
-OK.
-Nie spóźnij się.
-Dobra.
***************
Zaraz zacznę pisać ciąg dalszy |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Dzięki |
|
|
paulusia91 |
Wysłany: Temat postu: |
|
Ja przeczytałam całość i mi się podoba Chociaż nie interesuję się Gwiezdnymi Wojnami czy co to tam Ale fajnie to piszesz |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Rozdział VII
Aayla obudziła się. Otworzyła oczy i zauważyła leżącą obok Mary. Przypomniała sobie, że obje długo rozmawiały w nocy. Nie chciała jej budzić, więc cicho wstała. Przebrała się i wyszła z pokoju. Zauważyła siedzącego w kuchni Dragona. Chciała się wrócić, ale rozległ się głos:
-Witaj. Jak się spało.
-Dzięuję, dobrze.
-Słyszałem, że rozmawiałaś z Mary.
Dragon oczekiwał potwierdzenia, lecz się nie doczekał.
-Co się wczoraj stało??
-Nieważne. Nie chcę o tym mówić.
-Czy chodzi o Sadka??
-Już Ci powiedziałam, że nie chcę o tym rozmawiać!
-Jeśli najdzie Cię ochota to przyjdź do mnie. Chętnie wysłucham tego co masz do powiedzenia.
-Dobrze.
Aayla wzięła z szafki kilka ciastek i kroczyła do drzwi.
-Gdzie się wybierasz bez śniadania??
-Do ogrodu.
Dziewczyna zamknęła drzwi. Na korytarzu chodziło wielu Jedi. Aayla co chwilę odpowiadała przechodnim na powitania. Podeszła wreszcie do drzwi frontowych i otworzyła je. Zauważyła bawiących się na łące adeptów.
-Witaj, padawanko Aaylo!- Wołały do niej.
-Pobawisz się z nami??- zapytał jeden z nich.
-Oczywiście- odpowiedziała i uśmiechnęła się do pytającego dziecka.- W co??
-W berka! Ja ganiam!
Wszyscy rozproszyli się po całym ogrodzie i zaczeli uciekać. Aayla bawiła się przez jakieś pół godziny, gdy padła na trawę. Podniosła lekko głowę. Zobaczyła, że adepci także leżą zmęczeni. Padawanka odpoczywała kilka minut aż wstała i podziękowała dzieciom za zabawę. Aayla przypomniała sobie jak bawiła się tak samo w ich wieku. Nie czuła żadnych trosk. Liczyła się tylko chwila obecna. Szła zamyślona aż spojrzała na drzewo, pod którym zawsze siedziała. Jej ulubione miejsce było już zajęte. Medytował tam Sadek. Aayla nie chciała narazie z nim rozmawiać, więc szybko cofnęła się. Kiedy odwróciła głowę zderzyła się z jakimś chłopakiem.
-Przepraszam- powiedziała.
-Znowu się spotykamy.
Dziewczyna podniosła wzrok i zobaczyła przed sobą Miltena.
-Kolejny raz uciekasz przed kimś??- spytał się.
-Nie.
-To gdzie się spieszysz?
-Do biblioteki- wymyśliła pierwszą lepszą wymówkę.- Tak. Muszę wypożyczyć książkę na zajęcia z historii.
-A to co innego-odpowiedział jej z uśmiechem.- To miłego wypożyczania.
-Narazie.
-Żegnaj! Mam nadzieję, że następnym razem, gdy się spotkamy nie wpadniemy na siebie.
-Ja też.
Po namyśle Milten dodał:
-Chociaż ma to swój urok.
Ruszyli w przeciwnych kierunkach. Aayla znowu przeszła przez zatłoczony korytarz i poszła do biblioteki, która znajdowała się na drugim piętrze Akademii. Powitała ją na miejscu starsza kobieta z wielkimi okularami.
-Witaj! W czym mogę Ci pomóc??
-Poszukuję historii planety Yensow.
-Zaraz coś poszukam.
Bibliotekarka schowała się zza książkami. Aayla słyszała odgłosy przesuwającej się drabiny. Po paru minutach kobieta wyszła ze stosem ksiąg.
-Aż tyle??
-Tak. Wszystkie dotyczą tego tematu.
-Poproszę tą- powiedziała dziewczyna i skinęła na małą, ale grubą książkę.
-Dobry wybór.
-Do zobaczenia.
-Narazie! Wpadaj tu częściej, młoda damo.
-Aayla! Chodź na obiad do stołówki.
-Dlaczego tam?? Kuchenka znowu nie działa??
-Tak jak za pierwszym razem, kiedy tu przyjechaliśmy-odpowiedział jej Dragon.
-Szczerze mówiąc nie jestem głodna. Idźcie sami.
-OK. Ale przyniesiemy ci coś do jedzenia, bo nie możesz ciągle nic nie jeść.
-Dobra, dobra.
-Wrócimy za jakąś godzinkę.
-Mogłabyś zaopiekować się później Mary??
-Dlaczego??
-Bo chcemy się jeszcze przejść.
-Dobra. Idźcie już!
-Dzięki.
Dragon, Eylin i Mary wyszli z mieszkania. Aayla długo leżała na swoim łóżku i myślała o wczorajszej sytuacji.
Rodział VIII
Kilka dni później....
Było po 00.00 w nocy. Aaylę obudził głos. Otworzyła oczy i przekręciła się na drugi bok. Ujrzała swoją najlepszą przyjaciółkę Mary.
-Dzisiaj masz 18 urodziny.
-Wiem. Już nie mogę się doczekać wieczoru-powiedziała Aayla.
-Dlaczego??
-Wreszcie dowiem się czegoś o rodzicach.
-A co z Sadkiem??- spytała się Mary.
-Nie wiem. Myślałam o tym przez te ostatnie tygodnie. Unikałam go.
-Dlaczego nie możecie porozmawiać ze sobą szczerze??
-Zrobię to, kiedy będę gotowa...
-Tylko pamiętaj, że Sadka wtedy już może nie być.
-Co ty mówisz??!!
-Przypominam Ci, że on nie musi na ciebie czekać. Może mu się odechciało żyć w niepewności.
-Nie mów tak!!
-Dobra, spokojnie.
Nastało milczenie. Po kilku minutach odezwała się Mary:
-Może pójdziemy się przejść, bo mi się w domu nie chce siedzieć.
-Dobra.
Obie wstały i wyszły z pomieszczenia.
-Gdzie idziemy??- spytała się Aayla.
-Przed siebie- odpowiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się.
-Gdzie Ty mnie prowadzisz??- spytała się Aayla.
-Zobaczysz. A teraz chodź.
Pociągnęła przyjaciółkę za rękę. Zmierzały do pokoju, gdzie Aayla jeszcze nie była (a to wyjątek). Na drodze spotkały Miltena.
-Misja wykonana??- spytała go Mary.
-Tak jest.
Uśmiechneli się do siebie.
-Poczekaj na mnie.
-OK- odpowiedział Milten.
-O co chodzi??- zapytała Aayla.
Córka Dragona i Eylin nic nie odpowiedziała tylko otworzyła drzwi pomieszczenia i wepchała tam koleżanką. Aayla nie wiedziała o co chodzi. Próbowała otworzyć drzwi, ale były zamknięte.
-Mary! Mary! Otwórz!
-Nie zrobi tego- odezwał się cichy głos z końca pokoju.
Dziewczyna gwałtownie odwróciła głowę w tamtym kierunku. Zobaczyła wynużającą się postać z cienia. Był to dobrze zbudowany mężczyzna.
-To Ty!- krzyknęła.
Aayla stanęła przed chłopakiem i zaczęła się wydzierać:
-Co Ty wyprawiasz?? Uwolnij mnie. Jak śmiesz? Nie masz prawa!...
-To nie ja. Mary i Milten to uknuli.
-Nie kłam!
-Po co miałbym Cię oszukiwać??
-Nie wiem.
Oboje patrzyli na siebie w milczeniu. Żadno z nich nie wiedziało jak się zachować.
Mary i Milten szli korytarzem.
-To był dobry pomysł- powiedziała dziewczyna.
-Żeby się tylko nie pozabijali.
-Według mnie się pogodzą.
-Obyś miała rację, bo inaczej już po nas.
-Nie martw się.
Uśmiechneli się do siebie i ruszyli dalej.
-Dlaczego mnie unikałaś przez ten cały czas??-zapytał Sadek.
-Nie miałam sił i ochoty z Tobą rozmawiać- wyznała Aayla.
-A teraz masz??
-Teraz nie mam innego wyjścia-powiedziała i zaśmiała się nerwowo.
-Nie bądź taka spięta. Nie ugryzę Cię.
-Nie o to chodzi.
-A o co?? Możesz mi wytłumaczyć, bo chyba Cię nie rozumiem. Najlepszy przyjaciel wyznaje Ci miłość. Czy to zbrodnia?? Jeśli miłość jest karana to powinienem już dawno nie żyć.
-Spróbuj mnie zrozumieć...
-Próbuję i nie mogę.
Sadek zwrócił twarz w kierunku Aayli.
-Żyjemy w czasach, gdzie Jedi mogą się wiązać. Dlaczego nie chcesz spróbować??
-Bo....
-Bo??
-Bo się boję.
-Czego??
-Tego, że się zakocham w Tobie, a ty pewnego dnia mnie zostawisz.
-Nie mów tak. Nigdy cię nie zostawię. Nawet jak zginę to będę przy Tobie.
-Nikt tego nie wie....
-Jeśli nasza miłość ma być wielka to zaryzykujmy-przerwał jej Sadek.
-Nie wiem. Wszystko mi się miesza. Nie umiem realnie myśleć.
-Czujesz do mnie coś więcej niż przyjaźń??
-Kiedy powiedziałeś, że mnie kochasz to w sercu odwzajemniłam to uczucie, ale umysł mi mówił, żebym odrzuciła te emocje.
-Posłuchaj swojego serca. Umysł nie zaprowadzi Cię daleko, a serce tak.
-W Twoich ustach wydaje się to takie proste, ale takie nie jest.
-Trzeba ryzykować w życiu, bo innaczej nic nie zdobędziemy.
-Wiem, ale nie potrafię.
-Potrafisz. Uwierz w siebie. Uwierz we mnie. Uwierz w nas.
-Chciałabym...
-Kocham Cię!
Sadek dotknął warg Aayli i zaczeli całować. Dziewczyna znów poczuła rozkosz jak za pierwszym razem. Zapomniała o całym świecie i skupiła się tylko na tym momencie. Chłopak odsunął się lekko. Aayla spojrzała mu w oczy i szepnęła:
-Ja Ciebie też kocham.
Teraz to ona zrobiła pierwszy krok i pocałowała Sadka. Pieścili się ustami przed dłuższy moment
-Nic nie słychać. Może się pobili?
-Co ty taki brutalny??
-Nic. Rozważam różne warianty.
-Otwieramy drzwi??
-OK.
Milten nacisnął przycisk i oboje z Marą zaczeli biec przez korytarz. Dziewczyna spojrzała za siebie i stanęła w miejcu. Milten obejrzał się za nią. On również przestał biec. Podszedł do Mary.
-Co się stało??
-Nikt na nas nie wyskoczył.
-No i co z tego??
-To znaczy, że się pogodzili.
-A może uciekli oknem??
-Tam nie ma okien, głuptasie.
-Na żartach się nie znasz??
Milten zrobił obrażoną minę i odwrócił się od Mary. Dziewczyna spojrzała na niego. Położyła dłoń na jego ramieniu.
-Znam się, znam.
Chłopak nadal się nie odwracał.
-Nie obrażaj się.
Mary stanęła przed nim i ujrzała na jego twarzy promienny uśmiech.
-Kto się tu obraża??
-Chyba nie ty.
-Jasne.
Milten zaczął łaskotać dziewczynę. Oboje śmiali się dosyć głośno. Niespodziewanie usłyszeli głos na drugim końcu korytarza.
-Co wy wyprawiacie?? Zgłosić mistrzowi Obi-Wanowi, że zakłócacie ciszę nocną??
Oboje spojrzeli na osobę mówiącą i dostrzegli dwie postacie. Jedna miała sylwetkę kobiety, a druga mężczyzny. Trzymali się za ręce.
-My tylko....-jąkała się Mary.
-Nie tłumacz się im. Niech lepiej oni nam opowiadają o ostatnich godzinach.
-Właśnie-przyznała rację.
Mary i Milten patrzyli z pytającym wzrokiem na parę.
-Nie ma co opowiadać.
-Mary, natychmiat do domu, bo mi się oberwie.
-Już się robi!
-Do zobaczenia- pożegnała się Aayla i pocałowała Sadka w usta i Miltena w policzek.
-Zobaczymy się później.
Aayla zabrała za rękę Mary i ruszyła z nią w kierunku schodów.
-Jeszcze jedno!- krzyknął za nią Sadek.
Aayla stanęła i odwróciła głowę.
-Wszystkiego najlepszego.
Padawanka uśmiechnęła się szeroko i pomachała Sadkowi i Miltenowi ręką.
-Dzięki.
Mężczyźni przyglądali się cienią znikających po schodach.
-Chodźmy do pokojów.
-Dobra.
I zwrócili się do drzwi na lewo. |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Dokończenie rozdziału
Aayla wbiegła do domu. Zobaczyła przytulających się do siebie Dragona i Eylin oraz siedzącą na krześle w kuchni 11 letnią dziewczynkę. Cała trójka spojrzała na osobę, która przed chwilką weszła. Aayla nie mogła znieść ich wzroku i pobiegła do swojego pokoju. Dragon już zrobił krok w kierunku dziewczyny, gdy poczuł rękę żony na ramieniu i usłyszał jej głos:
-Zostaw. Aayla teraz potrzebuje ciszy.
-Ale....
-Cicho. Chodź zrobimy sobie kawe i poczekamy, aż jej przejdzie.
Rozległo się pukanie do drzwi.
-Zostawcie mnie!- krzyknęła Aayla.
Dziewczyna usłyszała dźwięk otwierających się drzwi. Odwróciła głowę i zobaczyła Mary, która podeszła do niej i usiadła na łóżku.
-Co się dzieje??
-Nic!
-Przecież płaczesz.
-Nie płaczę!!
-Nie kłam.
-Nie kłamię!!!
Nastała chwila milczenia. Aayla i Mary patrzyły się na siebie.
-To Ci jest??
-Już ci mówiłam.
-Nie mówiłaś tylko krzyczałaś.
Aayla nie wiedziała co powiedzieć. Mary położyła się koło niej..
-Powiesz mi czy mam sobie iść??
-Dobra.
-Więc??
-Całowałam się z Sadkiem.
-Co??!! Ty i Sadek??
-Tak.
-To dlaczego jesteś smutna??
Dziewczyna nie wiedziała do odpowiedzieć swojej najlepszej przyjaciółce i córce Dragona. Opiekowała się nią od jej urodzin. Chodziła z nią wszędzie, rozmawiała o wszystkim. Traktowała ją jak młodszą siostrę.
-No mów!
-Bo się tego nie spodziewałam.
-Chyba się wygłupiasz. Sadek to fajny chłopak. Najlepszy o jakim mogłaś marzyć. Znacie się bardzo dobrze.
-Tak, wiem...
-To o co chodzi??
-Zawsze myślałam o nim jak o przyjacielu, a nie chłopaku....
-Kiedyś mówiłaś mi, że coś do niego poczułaś.
-Tak, ale to było chwilowe.
Nastała cisza... |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Wiem, że i tak tego nikt nie przeczytał =( , ale jak będzie się Wam nudzić to macie już zajęcie
Ponad 13 lat później
W pokoju siedziała 17 letnia dziewczyna. Miała na sobie ciemny strój padawana i z boku przypiętą do pasa klingę miecza świetlnego o niebieskim ostrzu. Była ciemnowłosą brunetką o czarno-niebieskich oczach. Obok niej siedział starszy o kilka lat blondyn z brodą. Mężczyzna miał surową minę i patrzył lotowatym wzrokiem na dziewczynę, której twarz nie wykazywała żadnych emocji.
-Zastanawiam się dlaczego nie możesz być grzeczną damą??- spytał się Dragon.
-Bo to do mnie niepodobne.
-Szkoda. Czy zdajesz sobie sprawę z tego co zrobiłaś??
-Dragon, kiedyś też byłeś w moim wieku- powiedziała.- Nigdy nie robiłeś nic w wbrew kodeksowi??
-Robiłem, ale to były inne czasy-odparł. Dziewczyna zauważyła uśmiech na twarzy swojego opiekuna.
-Młody człowiek musi zaszaleć....
-Ale Ty jesteś dziewczyną, a nie chłopakiem. Nie przystoi Ci rozrabiać. Powinnaś być grzeczna i posłuszna mi. Jestem Twoim opiekunem i musisz się mnie słuchać.
-Za dwa miesiące skończe osiemnaście lat i....
-Ale jeszcze ich nie skończyłaś- przerwał jej Dragon.- Idź przeproś Snaketaila, że zdemolowałaś pokój nauki adeptów.
-Tak jest tatusiu....-odparła i ruszyła w kierunku drzwi.
Aayla ze wściekłą miną wyszła z pokoju.
Kiedy nastała cisza w pokoju Dragon powiedział do siebie z uśmiechem:
-Aż te dzieci. Mam nadzieje, że wyrośnie na wspaniałą kobietę.
Dziewczyna mówiła sobie w myślach:
-Co on sobie wyobraża??? Jest moim opiekunem ale nie ma prawa mówić mi jak mam postępować w swoim życiu.... Mam już 17 lat i nie jestem małym dzieckiem.
Podeszła do okienka z informacjami.
-Przepraszam. Gdzie jest mistrz Snaketail??
-Obecnie znajduje się w gabinecie mistrza Obi-Wana.
-Dziękuję.
-Miłego dnia!-zawołała za nią.
Była już w połowie schodów, gdy nagle ktoś ją zawołał.
-Aayla! Aayla!
Dziewczyna gwałtownie odwróciła głowę w kierunku krzyków i zauważyła biegnącego do niej młodego chłopca o brązowych włosach oraz miał na sobie czarny płaszcz.
-Co się tak wydzierasz??-zapytała Aayla.
-Idziesz do Snaketaila??
-Tak. Dragon kazał mi go przeprosić....
-To idę z Tobą- odparł chłopak.
-Ale było fajnie, nie?? Widziałeś minę mistrza??-zapytała dziewczyna.
-No. Myślałem, że nie wytrzymam- powiedział i zaczął się śmiać.
Aayla też się uśmiechnęła i razem ruszyli do gabinetu Obi-Wana. Gdy tam weszli zauważyli wściekłego mistrza Snaketaila. Kiedy ich zauważył zmierzał do nich szybkim krokiem i zawołał:
-Nasi bohaterowie. Jak miło Was widzieć. Natychmiast do mojego gabinetu.
-Ale my....-chciała coś powiedzieć Aayla, ale przerwał jej Darth:
-Natychmiast!
Poszli za nim ze smutnymi minami. Gdy już weszli do pomieszczenia usiedli na krzesłach.
-Czy zdajecie sobie sprawę co zrobiliście??-zapytał mistrz.
-Tak, my chcielibysmy....
-To wbrew kodeksowi! Macie szczęście, że Was nie wywalono z Akademii. Obi-Wan dał Wam ostatnią szansę. Jeszcze jeden taki wybryk, to...
-To co???-zapytał się Sadek.
-Idzcie już. Pamiętajcie, to Wasza ostatnia szansa!-wrzasnał za nimi Snaketail.
-Ale się na nas wkurzył....-powiedziała Aayla.
-No.. Może pójdziemy do naszego miejsca??-spytał się jej chłopak.
-Jasne.
Kroczyli do ogrodu. Usiedli pod drzewem.
-Dlaczego milczysz??-spytał się Sadek.
-Aayla nie spojrzała na niego. Dalej patrzyła się na jeziorko, które odbijało jesne światło letniego słońca. Poczułą rękę chłopaka na swoim ramieniu.
-Tak sobie myślę o różnych rzeczach-odpowiedziała po kilku chwilach.
-Mogę wiedzieć konkretnie o czym??
-Zastanawiam się kim byli moi rodzice. Dlaczego powierzyli opiekę nade mną włąsnie Dragonowi.
-Opiekun nic ci o nich nie mówił?
-Nie... Powiedział, że porozmawiamy o tym, gdy skończę osiemnaście lat.
-To za miesiąc.
-Nie wytrzymam. Dzień to dla mnie wieczność, a co dopiero miesiąc....
-Nie martw się. Niedługo wszystko się wyjaśni.
Powiedziawszy to Sadek spojrzał na dziewczynę. Przyglądał się jej cudownym oczom. Aayla odwzajemniła spojrzenie. Zauważyła w przyjacielu dziwne zakłopotanie i wiedziała, że zaraz się coś stanie. Nie wiedziała jak się zachować, ale nie spuszczała wzroku z chłopaka. Nagle zauważyła u niego uśmiech.
-Chciałbym ci coś powiedzieć- oznajmił.
-Tak??
-Od kiedy cię pierwszy raz spotkałem nie mogę przestać o tobie myśleć. Nie mogę się doczekać następnego dnia, kiedy odwzajemnisz mój uśmiech i spojrzysz na mnie.
-Sadek, przecież jesteśmy przyjaciółmi- powiedziała Aayla i uśmiechnęła się do niego.
-Nie. To coś więcej niż przyjaźń. Ciągle mam twoją sylewetkę przed oczami, a w głowie twój piękny głos. Nie umiem oddychać bez ciebie.
-Nie mów tak.
-Chciałbym, ale nie mogę już dłużej wytrzymać. Musiałem ci o tym powiedzieć....
-Przestań!
-Kocham cię.
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzić. Zastanawiała się nad tym co jej wyznał Sadek. Po chwili milczenia wreszcie się odezwała.
-Dlaczego??
-Co dlaczego??
-Dlaczego tak mówisz??
-Bo cię naprawdę kocham od pierwszego wejrzenia.
-Nie. Nie wolno nam się kochać. Jesteśmy przyjaciółmi. Nie możemy. Nie.
Aayla sama nie wierzyła w to co powiedziała. Kiedy poraz pierwszy ujrzała Sadka poczuła, że go zna od bardzo dawna. Zawsze, gdy był przy niej wiedziała, że może na niego liczyć. Śmiała się znim. Płakała obok niego. Zwierzała mu się. Śniła o nim. Jednak nie wiedziała co do niego czuje. Czy to przyjaźń czy miłość?? Może traktowała go jak brata. Nie wiedziała.
Sadek nadal patrzył jej w oczy.
-Kocham cię...
Dziewczyna odwróciła twarz do chłopaka. Zauważyła, że przesuwa się do niej. Położył rękę na szyi Aayli i zbliżał swoje wargi do jej. Dziewczyna poczuła lekki i delikatny pocałunek na ustach. Nie mogła się oprzeć. Położyła swoje ręce na ramionach Sadka i zaczęła się z nim całować.
Całej sytuacji przyglądał się Dragon. Patrzył na oboje padawanów przez okno w Akademii.
-Eylin! Eylin! Chodź tutaj szybko!
Kabieta z dzieckiem na rękach wbiegła do pokoju.
-Co się stało kochanie?
-Podejdź tu.
Eylin podeszła do męża i popatrzyła na ogród.
-Przcież to Aayla i Sadek.
-Zgadza się.
-Oni się całują. Piękna z nich para.
-Zgadzam się. Oby tylko nie stracili swojej miłości.
-Co masz na myśli?- spytała Eylin.
-Nic, nic kochanie.
Dragon wyczuł coś strasznego. Nie wiedział co to, ale był pewny, że stanie się coś okropnego. Nie powiedział nic żonie, bo nie chciał jej denerwować. Przytulił ją ramieniem i oboje patrzyli się na senę w ogrodzie.
Niespodziewanie Aayla odepchnęła lekko chłopaka.
-Przepraszam, nie mogę.
-Rozumiem...
-Nic nie rozumiesz!
-Co ty mówisz??
-Po co mi to wszystko powiedziałeś?? Nie wiesz czego chcę... Nie rozumiesz mnie!
-Aayla, uspokój się.
-Nie, nie uspokoję się.
Dziewczyna gwałtownie wstała i zaczęła biec. Niechcący popchała Miltena- przyjaciela Sadka.
-Co ty wyprawisz??
Aayla nic nie odpowiedziała tylko biegła dalej.
-Co jej się stało??- spytał się Milten.
-Nie ważne- opowiedział Sadek i też ruszył do Akademii.
-Co się dzieje?? |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Rozdział V
-Jutro zaczniesz naukę.
-Nie mogę się doczekać-odpowiedziała dziewczynka.
-Wiem, że dasz sobie radę jeśli tylko nie będziesz się poddawała-powiedział jej poważnie Dragon.
-Dam z siebie wszystko na co mnie stać.
-Cieszę się.
-Aayla, Aayla wstawaj! Musisz iść na lekcję!
Dziewczynka otworzyła oczy, które natychmiast przetarła ręką. Podniosłą się i spojrzała na zielonookiego blondyna, który miał surową minę. Aayla wstała z łóżka, założyła buty i poszła się ubrać. Kiedy wyszła Dragon czekał na nią w przed drzwiami.
-Lekcja odbędzie się na drugim piętrze. Drzwi 198. Powodzenia.
Uścisnął dziecko i wypchał na korytarz.
Aayla zmierzała w kierunku schodów, gdy zauważyła chłopca, którego widziała podczas przylotu do Akademii. Szedł on za dwoma kolegami i trzema koleżankami w jego wieku. Także szli do schodów prowadzących na piętro. Chłopak odwrócił głowę i zauważył Aaylę. Oboję się uśmiechneli do siebie. Jednak nie trwało to długo, ponieważ jeden z chłopców zawołał go:
-Sadek! Co się tak wleczesz??
-Już idę- odpowiedział i podbiegł do grupki.
Aayla sama szła do wyznaczonego pokoju na lekcję. Przed drzwiami sali przystanęła i cicho powiedziała do siebie:
-Dam radę.
Wzięła głęboki wdech i weszła do środka. Pomieszczenie było obszerne. Światło oświetlało wszystkie ściany. W prawym rogu stał stolik z kilkoma mieczami. Za to po lewej stronie stały duże pufy, które pewnie służyły do medytacji. Ściany były kolory czerwonego z kilkoma gwiazdami. Na środku pokoju stało 15 dzieci. Wszystkie patrzyły na Aaylę, która przyglądała się pięknemu pomieszczeniu. Naglę wszedł przez drzwi długowłosy brunet. Tego mężczyznę dziewczynka widziała na obrazie Rady przed skpotkaniem z Mistrzem Obi-Wanem.
-Witam Was Adepci-zagrzmiał mocny głos.- Dzisiaj zajmiemy się medytacją. Niech każdy zajmie miejsce na pufie. Szybko!
Tłum dzieci ruszył do wyznaczonego miejsca. Aayla zajęła miejsce na jasnobrązowej pufie.
-A teraz zamknijcie oczy i skupcie się. Szukajcie odpowiedzi na dręczące was pytania, na które nie umiecie odpowiedzieć. Skupić się!
Aayla posłuchała rozkazu i zamknęła oczy. Przez dłuższą chilę nie wiedziała jakie może zadać pytanie. Niespodziewanie przyszedł jej pomysł do głowy.
-Jak umarli moi rodzice??
Zadała sobie pytanie. Starała się skupić. Z całych sił. Ale jej to nie wychodziło. Ciągle przypominała sobie o innych sprawach.
-Skupcie się! To bardzo ważne.
Zagrzmiał w jej umyśle głos nauczyciela.
-Musi mi się udać.
Powiedziała sobie cicho.
Lecz jej się nie udawało po kilku próbach.
-Nie mogę się poddać.
-Koniec lekcji- powiedział głos.- Niestety nikomu się nie udało. Mam nadzieję, że następnym razem lepiej wam pójdzie. A teraz do zobaczenia. Spotkamy się jutro.
Mężczyzna otworzył drzwi i wypuszczał dzieci na hol.
-NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI!- zawołał jak już wszyscy wyszli z pomieszczenia.
-I jak było??
-Okropnie.
-Dlaczego??- spytał się opiekun dziewczynki.- Co się stało??
-Mieliśmy dzisiaj medytować, ale nie wyszło mi.
Dragon nagle się uśmiechnął i powiedział:
-Nie martw się. Nikomu za pierwszym razem się nie udało. Głowa do góry.
Aayli i tak to nie poprawiło humoru. Poszła do swojego pokoju i położyła się do łóżka. Miała pretensje do siebie, że jej się nie udało. Pomyślała sobie:
-Muszę się więcej starać.
-Zaraz będzie obiad!- odezwał się głos Dragona.
-Nie jestem głodna. Idź sam na stołówkę. Ja tu zostanę.
-Jak chcesz. Jeśli zgłodniejesz to wiesz gdzie mnie szukać.
Dziewczynka usłyszała dźwięk zamykających się drzwi. Odwróciła głowę do poduszki i zasnęła. |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Ciąg dalszy rozdziału IV
Dragon wszedł do pokoju i zauważył siedzącą na krześle Aaylę. Była jeszcze ładniejsza niż zawsze. Miała splątane włosy w kitke, uroczystą sukienkę i uśmiech od ucha do ucha. Dziewczynka kiedy zauważyła swojego opiekuna szybko wstała z miejsca i podbiegła do niego.
-I co?? -Zapytała się.- Przyjeli mnie?? Powiedz, że tak. To jest cudowne miejsce i chcę tu zostać.
-Przyjeli nas oboje, malutka.
-To cudownie.
Aayla zaczęła skać z radości. Dragon patrzył na nią z uśmiechem na twarzy. Przypomniał sobie jak on się cieszył, kiedy jako dziecko tata powiedział mu, że go będzie uczył. Był tak samo mały jak Aayla. Może nawet mniejszy o rok. Tak bardzo był szczęśliwy. Pamiętał ten dzień aż do dzisiaj i napewno jeszcze długo pozostanie w nim. Dziewczynka skakała tak przez kilka minut, aż zabrakło jej sił i usiadła na krześle.
-Tak bardzo się cieszę.
Dragon wraz ze swoją towarzyszką poszedł na śniadanie, które odbywało się w wielkim pomieszczeniu z wieloma długimi stołami i drewnianymi krzesłami. Przy ścianie po lewej stronie znajdował się stół z jedzeniem, które rozdawała kucharka. Była to kobieta w wieku 50 lat z czepkiem na głowie. Miała zimne spojrzenie i oschły głos. Dragon i Aayla podeszli do niej. Kucharka podała im dwa talerze, w których była szara papka i zielony listek ziołowy.
-Dziękujemy.
Kobieta tylko na nich spojrzała i dalej podawała jedzenie innym osobą. Jedi z adeptką usiedli w kącie. Zauważyli wchodzącego do stołówki Mistrza Obi-Wana z dwoma innymi członkami Rady.
-Jedz-powiedział Dragon odwracając głowę do dziewczynki.-Smacznego.
-Nawzajem.
Oboje zaczeli jeść szarawą papkę. |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Rozdział IV
Aayla wiła się na łóżku. Była bardzo spocona i krzyczała:
-Nie! Mamo, tato! Nieeeee! Proszę!
Dragona otworzył oczy i pomyślał: "Co to za krzyki??". Nagle rozpoznał głos. Gwałtownie wstał z łóżka i pobiegł do pobliskiego pomieszczenia. Zauważył dziewczynkę. Podbiegł do niej.
-Aayla! Aayla! Obudź się.
Dziecko nie aragowało na głos.
-Aayla! Obudź się!
Dziewczynka otworzyła oczy. Zauważyła nad sobą swojego opiekuna, który ją podniusł i oparł o swoje ramiona. Aayla trzęsła się ze strachu.
-To był tylko koszmar-zapewnił ją.
Mocno przytulił dziewczynkę i zaczął nią lekko kołysać, aby się troszkę uspokoiła.
-Śnili mi się rodzice-powiedziała.
-To tylko koszmar-powtórzył.
-Oni umierali, a ja nic nie mogła zrobić. Widziałam wszystko z boku. Nie mogłam się ruszyć.
Aayla zapłakała obejmując Dragona.
-Nie martw się-powiedział do niej opiekun.- Teraz połóż się do łóżka i spróbuj zasnąć.
-Zostaniesz ze mną??
-Jasne. Ale ty masz spać. Dobrze??
-Spróbuję.
Dragon położył ją do łóżka, optulił kołdrą jak kiedyś robił jej ojciec i usiadł koło niej.
-Śpij dobrze.
-Połóżysz się obok mnie?-spytała się.
Mężczyzna spojrzał jej w oczy i zauważył w nich smutek. Przez krótką chwilę patrzył na nią, kiedy w końcu położył się. Objął ją ramieniem i zamknął oczy.
O świcie rozległo się pukanie do drzwi pokoju. Dragon obudził się, otarł ręką oczy i z trudnością wstał, ponieważ był bardzo zmęczony tą nocą. Długo nie mógł zasnąć i jeszcze teraz go budzą. Podszedł do drzwi. Otworzył je i zobaczył młodego chłopca, który wczoraj go zaprowadził do tego pokoju.
-Dzień dobry!-powitał go chłopak.
-Witaj. Co się stało?- Zapytał się Dragon ze zmęczonym głosem.
-Przepraszam, że pana obudziłem, ale mistrz Obi-Wan chce z tobą porozmawiać.
-Pewnie Rada podjęła już decyzję-powiedział do siebie mężczyzna.- Dzięki za wiadomość. Zaraz się ubiorę i pójdę na spotkanie z mistrzem. Jest w swoim gabinecie?- Spytał się chłopaka.
-Tak.
-Dobrze.
Po tych słowach chłopak ruszył wzdłuż korytarza, a Dragon zamknął drzwi. Mężczyzna spojrzał na Aaylę. Dziewczynka spała spokojnie. Nie chciał jej budzić, więc cicho poszedł do swojego pokoju. Szybko się ubrał i ruszył na spotkanie.
-Mamy już decyzję-powiedział mistrz Obi-Wan.
-Jaką??
-Przyjmiemy dziewczynkę do Akademii. Zostanie adeptem lecz czeka ją dużo nauki i prób, które miejmy nadzieję przejdzie pomyślnie.
-Dziękuję!- powiedział Dragon.
-Może chciałbyś także uczestniczyć w naszym Bractwie??
-Z przyjemnością.
-To ustalone. Śniadanie odbędzie się za godzinę.- Poinformował mistrz.
-Będę napewno. Trochę zgłodniałem po wyczerpującej nocy-powiedziawszy to uśmiechnął się.
-Coś się stało??
-Nic ważnego. Dziewczynce śnił się koszmar o śmierci rodziców.
Mistrz spojrzał ze smutnym wzrokiem na mężczyznę.
-Dobra, ja idę się odświeżyć. Dziękuję za przyjęcie Aayli do Akademii.
-Mamy nadzieję, że kiedyś zostanie potężnym Jedi-powiedział Obi-Wan.
-Ja też mam taką nadzieję.
Dragon odwrócił się i wyszedł z gabinetu. |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Rozdział III
-Jesteśmy na miejscu- oznajmił Dragon.
Aayla siadła koło pilota i spojrzała przez szybę na krajobraz. Widziała zieloną trawę, błękitne jeziorko i stare drzewa dookoła. Na środku stał wielki, brązowy budynek. Przez główne drzwi wchodzili i wychodzili różni ludzie. Na łące bawiły się dzieci. Dziewczynka zauważyła wsród nich chłopca, który siedział samotnie koło jeziorka. Poczuła nagle jakby go znała od kilku lat. Chłopiec był brunetem o jasnym odcieniu skóry. Miał smutną minę i przyglądał się innym dzieciom. Aayla zastanawiała się dlaczego nie bawi się z nimi. Może nie miał ochoty albo nie mógł.
Niespodziewanie Dragon szybko wylądował i już wychodzili ze statku. Gdy Aayla przechodziła obok chłopca, którego zauważyła wcześnie ten uśmiechnął się do niej a ona do niego. Dziewczynka poczuła się wyjątkowo dobrze. Dragon zaprowadził ją do okienka informacyjnego znajdującego się w środku budynku. W holu wisiały obrazy przedstawiające ludzi wielu ras z wyciągniętymi mieczami świetlnymi.
-Kim oni są?- zapytała się.
-To najwięksi mistrzowie Jedi.
-A kto to Jedi??
-To ludzie, którzy mają w sobie Moc, która służy im do ochrony ludzi i służenia po jasnej stronie- odpowiedział jej opiekun.- Ty też kiedyś zostaniesz Jedi -powiedział jej do ucha. -Jeśli tylko przyłożysz się do nauki i wyzwolisz swojego ducha Jedi- mówiąc to uśmiechnął się do niej.
-Czym mogę służyć?- odezwał się niespodziewanie głos z okienka. Była to starsza, puszysta kobieta z czerwonymi włosami. Uśmiechnęła się serdecznie do dziewczynki i mężczyzny. Dragon odwrócił się do niej i powiedział:
-Gdzie mogę znaleźć mistrza Obi-Wana??
-Jest pewnie w swoim gabinecie-odpowiedziała.- Trzeba wejść po schodach, pójść korytarzem po lewej, później po prawej-powiedziaszy to skazała schody i znowu się uśmiechnęła.
-Dziękuję- odpowiedział Dragon. Wziął Aaylę i ruszył we wskazane miejsce.
-Miłego pobytu w Akademii- krzyknęła za nim kobieta.
Oboje przeszli przez duże, drewniane schody i ruszyli korytarzem. Tutaj było więcej obrazów z Jedi. Aaylę szczególnie zainteresowały zdjęcia Akademii z dawnych lat. Byli na nich dawni mistrzowie, padawani i adepci. Dziewczynka zauważyła też obraz obecnej rady Jedi. Znajdowało się na nim 5 członków.
Na środku siedział mężczyzna z zielonymi oczami i czarnymi włosami. Miał na sobie czarny strój i pelerynę. Po jego lewej stronie siedział nieco młodszy Jedi z dziewczęcą urodą, miał regularną twarz, był szczupły i wysoki. Za nimi stał brązowooki szatyn z brodą i długimi włosami. Ramieniem opierał się o niego rudzielec, który się śmiał. Miał około 19 lat. Ubrany był w jasny strój. Jego wzrok był skierowany w bok. Z boku stał średniego wzrostu mężczyzna z surową miną, ciemnym odcieniem oczu i zniszczonymi dłońmi. Widać było, że wiele przeszedł i jest najstarszym Radnym z pozostałych Jedi.
Aayla obserwowała jeszcze kilka obrazów po drodzę, ale nie mogła im się przyjżeć lepiej, ponieważ Dragon prowadził ją do Mistrza Obi-Wana.
Po kilku minutach wędrówki po korytarzach Akademii trafili do upragnionych drzwi. Dragon zapukał do nich. Odezwał się radosny głos.
-Proszę.
Opiekun wszedł z dziewczynką do pomieszczenia. Na środku pokoju stał duży, okrągły stół. Za nim siedział mężczyzna, którego Aayla widziała na obrazie obecnej Rady Jedi. Był to owy rudy młodzian. Mężczyzna wstał, aby powitać swoich gości.
-Witajcie.
-Witam Cię, mistrzu Obi-Wanie.- Powiedział Dragon.
-Miło cię znów zobaczyć stary towarzyszu. A to pewnie nasza nowa zdobycz.- Radny skierował twarz w kierunku Aayli i uśmiechnął się do niej.- Jak się czujesz młoda damo??
-Dobrze- odpowiedziało nieśmiało dziecko.
-Może przejdziemy do sedna sprawy??- Zaproponował Dragon.
-Co?? Aaa.. Tak- opiekun dziewczynki wyrwał mistrza z rozmyślań.
-Tak więc przylecieliśmy tutaj, aby prościć Radę Jedi o przyjęcie Aayli do Akademii.-Rozpoczął Dragon.
-Ile ona ma lat??
-Miesiąc temu skończyła 4.
-Ktoś ją już uczył posługiwania się Mocą??
-Nie-odpowiedział mężczyzna i spojrzał zimnym wzrokiem na pytającego.
-Zwrócę się z prośbą o przyjęcie Aayli do Akademii. -odpowiedział Obi-Wan.- A teraz Sager zaprowadzi was do pokoju, żebyście mogli odpocząć.
-W porządku.
-Jutro damy ci odpowiedź.
-OK.
Do pomieszczenia wszedł młody chłopak o ciemnej karnacji i z brązowymi oczami.
-Możemy już iść?- spytał się dziecinnym głosem.
-Tak, oczywiście.- Odpowiedział Dragon.
-Tędy-chłopak wskazał na drzwi.
-Do zobaczenia, mistrzu Obi-Wanie.- Powiedziawszy to ukłonił się i wziął Aaylę za rękę.
Cała trójka ruszyła w kierunku korytarza.
-Niech Moc będzie z Wami-krzyknął mistrz za zamykającymi się drzwiami. |
|
|
KaM!lka |
Wysłany: Temat postu: |
|
P-R-O-S-I-M-Y!!!!! P-A-U-L-A!!! P-R-O-S-I-M-Y!!!! |
|
|
Szatyneczka |
Wysłany: Temat postu: |
|
Napisz prosimy Paula nie daj się prosić plis plis plis:) |
|
|
paulusia91 |
Wysłany: Temat postu: |
|
no nie wiem..... |
|
|
KaM!lka |
Wysłany: Temat postu: |
|
Oooo Paula napisz koniecznie :> ^_^ |
|
|
paulusia91 |
Wysłany: Temat postu: |
|
Przypomniałam sobie że mam takie opowiadanko,które pisze już od nie wiem kiedy :p Cały czas coś nowego.... |
|
|
KaM!lka |
Wysłany: Temat postu: |
|
HeHe. Nie wiem czy coś napisać, bo jest ono związane z zespołem TH i inni będą zaraz się śmiać, czy coś takiego |
|
|
paulusia91 |
Wysłany: Temat postu: |
|
Wiesz Kamila ja nie wiem na 100% czy to było twoje....ale z treści wynikało że tak |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Rozdział I
-Tatusiu, gdzie my lecimy?-spytała mała dziewczynka leżąca w łóżku. Miała brązowe włosy, delikatnę cerę i niebiesko-czarne oczy.
-Od teraz będziesz mieszkała w Akademii Jedi na Yensow-odpowiedział jej wysoki szatyn.- A teraz śpij. Dobranoc.
-Dobranoc tatusiu.
Ojciec pocałował swoją córeczkę w czoło, otulił kołdrą, wstał i zgasił światło.
-Miłych snów, kochanie.
Po tych słowach wyszedł z pomieszczenia i ruszył wzdłuż korytarza do sypialni. Przekroczywszy próg pokoju zauważył swoją żonę siedzącą na brzegu łóżka. Siadł obok niej i przytulił ją.
-Nie martw się. Nic jej się nie stanie-rozpoczął rozmowę.-Jutro wylądujemy na Yensow.
-Boję się, że nie zdążymy na miejce-odparła kobieta.-Tak bardzo nie chcę się z nią roztawać.
-Ja również, ale musimy ją chronić. Przy nas grozi jej śmierć. W Akademii ją wyszkolą i za kilka lat zostanie najpotężniejszym Jedi, a my będziemy z niej dumni. Nawet na innym świecie.
-Obyś miał rację-powiedziała jego żona.
-Na pewno mam.
Oboje się uśmiechneli do siebie. Kobieta pocałowała swojego męża.
Nagle statek zadrżał.
-Co to było??
-Zaraz sprawdzę-powiedział mężczyzna.-Obudź Aaylę i ubierz ją.- Oboje wyszli z sypialni.
-Co się dzieje?-zapytał, kiedy wszedł do pomieszczenia kontrolnego.
-Atakują nas Sithowie-powiedział pilot.
-James! James!-krzyknął.-James, weź Aaylę i leć z nią do Yensow.Szybko!
Zielonooki blondyn ruszył do wyjścia. Nagle się zatrzymał i odwrócił
-To był zaszczyt Cię poznać, przyjacielu-odezwał się.
-Nawzajem-odpowiedział ojciec Aayli.-Opiekuj się moją córką i nie zapomnij o nas.
Uścisneli się i Jemes poszedł po dziewczynkę. Stała z matkę przy statku.
-Dbaj o nią-powiedziała kobieta i pocałowała mężczyznę w policzek.
-Kocham Cię córeczko-rzekła odwracająć się do córki.-Pamiętaj, zawsze będziemy przy Tobie.
Objęła mocno Aaylę i szepnęła jej coś do ucha.
-Żegnajcie.
Po pożegnaniu patrzyła jak oboje wchodzą do statku. Gdy tylko odlecieli matka ruszyła do pomieszczenia kontrolnego.
*************************************
Rozdział II
-Jak się czujesz, Aayla??-spytał się James.
-Dobrze.
-Nie jesteś głodna ani śpiąca?
-Troszkę chce mi się spać-odparła dziewczynka.- Co się stanie z rodzicami??
James nie był zaskoczony tym pytaniem, ale nie wiedział co powiedzieć. Jak można takiej małej osóbce wyznać, że jej rodzice właśnie umierają z rąk Sithów. Rozmyślał przez chwilkę co jej odpowiedzieć, aż w końcu się odezwał:
-To nie ich winna. Musieli cię zostawić pod moją opieką, ponieważ przy nich groziło ci niebezpieczeństwo...
-Dlaczego??
-To trudne pytania. Mieli kłopoty. Przełóżmy tą rozmowę aż skończysz 18 lat. Dobrze??
-Jeśli musimy-odpowiedziała dziewczynka ze smutną miną.
-A teraz sprób zasnąć i o niczym nie myśleć.
-Dobrze.
-Dobranoc-powiedział mężczyzna.
Aayla położyła się na łóżku znajdującym się kilka metrów od siedzenia Jamesa. Kilka minut po leżeniu poczuła okropne ukłucie w serce lecz przeszło jej po chwili. Nic nie powiedziała opiekunowie, aby go nie martwić. Patrzyła się na gwiazdy, które było widać z przodu statku. Marzyła, że kiedy urośnie to zamieszka na jednej z nich. Po rozmyśleniach zasnęła nie wiedząc co się stanie za kilka lat.
-Aayla, Aayla.
Dziewczynka otworzyła oczy, ale widziała obraz jak przez mgłę.
-Śpisz??-zapytał znajomy głos.
-Nie-opowiedziała.-Co się stało??
-Zrobiłem ci śniadanie. Pewnie jesteś głodna-odpowiedział głos.
-Tak, jestem.
Aayla wstała z łóżka i dopiero wtedy zobaczyła, że to James ją obudził. Siadła przy stole wraz z opiekunem i zaczęli oboje jeść.
-Smaczengo-powiedział.
-Nawzajem.
Dziewczynka co pare chwil spoglądała na towarzysza, jednak on ani razu na nią. Wreszcie przerwała milczenie i się spytała:
-Kiedy będziemy na miejscu??
-Maximum za 3 godziny-opowiedział.
-Co ja będę robiła w tej Akademii??
-Będą cię tam kształcić na Jedi. Nauczą posługiwania się mieczem świetlnym i całą Mocą-oznajmił James.
-Aha.
-Masz jeszcze jakieś pytania?? Chciałbym jeszcze trochę popracować przy statku.
-Idę się ubrać.
-Dobrze.
Aayla wstała od stołu, zatrzymała się pięć metrów dalej i powiedziała:
-Jeszcze jedno.
-Tak??
-Dziękuję za śniadanie.
James się uśmiechnął i odpowiedział:
-Nie ma za co, księżniczko.
Dziewczynka szybko pobiegła do taolety, a jej towarzysz siedział na krześle i patrzył jak znika jej cień za drzwiami.
c.d.n.
A to moje własne opowiadanko |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Kamila, to wklej jakieś swoje opowiadanko =) |
|
|
KaM!lka |
Wysłany: Temat postu: |
|
Gość napisał: | Taaa??? A gdzie???? :> |
To ja KaM!lka nie zalogowało mnie jak coś =) |
|
|
Gość |
Wysłany: Temat postu: |
|
Taaa??? A gdzie???? :> |
|
|
paulusia91 |
Wysłany: Temat postu: |
|
No ja Kamila chyba takie jedno gdzieś czytałam z Tobą w roli głównej |
|
|
KaM!lka |
Wysłany: Temat postu: |
|
Czasami też sobie pisze jakieś opowiadanka, ze mną w roli głównej |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
A to opowiadanko mojego kolegi z klanu-BWJ:
Aayla Secura wyszła z potężnej maszyny kroczącej typu UaT-67 i zatrzymała się. Przymknęła na chwilę oczy i zaczerpnęła haust orzeźwiającego powietrza. Gdy otworzyła powieki ujrzała potężne kielichy różnokolorowych kwiatów zwisających z wielkich zielonych łodyg. To robiło wrażenie. Kwiaty były wielkości sporych drzew, a ich liście zwisały schludnie dotykając bujnej trawy. Mistrzyni rozprostowała kości i odwróciła się. Z potężnego pojazdu zaczęły wychodzić brygady klonów. W kilka minut byli wszędzie. Jedna z grup zrobiła od razu obchód wokół machiny, inna ruszyła przodem by zrobić przejście między potężnymi zaroślami. Komandor YTH-117 podbiegł do Aayli.
- Generale, teren zabezpieczony jesteśmy gotowi do wymarszu – zameldował bezuczuciowo zniekształcony przez biały hełm głos klona. Aayla poczuła się nagle bardzo wyczerpana psychicznie. Komandor przypomniał jej o misji i o tym, że na Coruscant czyha wielkie niebezpieczeństwo na Jedi.
„Spisek, by zniszczyć Jedi” powiedział Mace, gdy ostatnio rozmawiała z nim i mistrzem Yodą.
Chciała tam być. Bronić Świątyni.
Nagle zdała sobie sprawę, że komandor przechylił głowę lekko na bok w oczekiwaniu odpowiedzi której mu nie udzieliła. W jego czarnym termowizjerze odbijała się zniekształcona sylwetka Aayli.
- Dobrze. Ruszamy.
II
YTH-117 starał się trzymać blisko Generała Aayli. Razem ze swymi braćmi pokonali dziś już 20 kilometrów. Drugie tyle przed nimi. Nawet tak wyćwiczony żołnierz jak YTH-117 czuł zmęczenie i palący ból w nogach. Spojrzał na swych braci. Zobaczył pięciu po swojej prawej i siedmiu po lewej. Szli do przodu choć widać po nich było, że jest im ciężko. Skierował swój wzrok na mistrzynię Jedi idącą przed nim. Nie było po niej widać śladu zmęczenia. Trzymała się prosto, zgrabnie prąc do przodu. Jej przemoczona koszulka przypomniała klonowi o deszczu który ich złapał kilometr wcześniej. YHT-117 chciał już podejść do niej i skorygować ich dalszy szlak, lecz nagle poczuł wibracje na nadgarstku prawej ręki. Kątem oka zauważył, że grupa zbliża się do obniżenia terenu. Zatrzymał się i uniósł dłoń na wysokość splotu. W jego czarnym termowizjerze pojawiła się nagle odbita ciemna postać. Zakłócenia sprawiły, że YHT-117 nie rozpoznał Wielkiego Kanclerza od razu. Szybko spojrzał na wyświetlacz umieszczony na rękawicy. „Kanclerz” przeczytał. Wszystko stało się jasne.
-Wykonać rozkaz 66 – wymamrotała zjawa..
Gdyby komandor był zwykłym człowiekiem zawahałby się.
Ale był żołnierzem Wielkiej Armii Republiki.
-Przyjąłem. Wykonuję. – YHT-117 odarł i wcisnął guzik na rękawicy w chwilę po tym, jak postać Kanclerza zniknęła. Jego wszyscy bracia nagle spojrzeli na nadgarstki po czym szybko skinęli głowami. Unieśli blastery i wymierzyli je w plecy mistrzyni Jedi, która się zatrzymała. Palec YHT-117 powędrował w stronę spustu.
Stop.
Klon zawahał się. Milimetr od spustu. Zadał sobie pytanie „dlaczego?”. Cóż, pomyśli o tym gdy wykona robotę, przemknęło mu przez myśl.
W tej samej chwili docisnął palec, a cyngiel odskoczył do tyłu. Za przykładem poszli jego bracia. W jednej chwili burza boltów blasterowych uderzyła w plecy Jedi wyżerając jej płuca. Ciało bez życia upadło na podłoże.
To było za mało. W kodeksie postępowania w przypadku rozkazu 66 YHT-117 przeczytał kiedyś, że należy się upewnić, iż Jedi już nie wstanie. Przeładował więc karabin, przełączając go na ogień ciągły, po czym znów wymierzył – tym razem w głowę podczas gdy jego towarzysze ostrzeliwali jej tułów.
Robota skończona.
Rozkaz to rozkaz.
Zero wyrzutów sumienia
KONIEC
Napisane przez Obi-Wana =) Dzięki |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Ale to było na prawde superowe opowiadanko.... ;/
PS. Mam już 1,5 strony A4 opowiadanka, ale to chyba Was nie zainteresuje, bo jest o mojej postaci Aayli (nie tej prawdziwej, ale o mnie ) |
|
|
KaM!lka |
Wysłany: Temat postu: |
|
I mi :>??? |
|
|
paulusia91 |
Wysłany: Temat postu: |
|
A mi też powiesz ?? |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: |
|
Ok. To Ci jutro przypomnę |
|
|
Szatyneczka |
Wysłany: Temat postu: |
|
Ja mam opowiadanie o sobie! W szkole ci opowiem bo niechce mi się pisać |
|
|
aayla |
Wysłany: Temat postu: Opowiadanka |
|
Może macie jakieś ciekawe opowiadanka napisane przez siebie, żebym mogła sobie poczytać =)
Ja mam pełno opowiadań o Gwiezdnych Wojnach, ale wykonane przez moich kolegów. Może sama coś napiszę jak przyjdzie mi jakiś pomysł do głowy =P |
|
|